Wyszedł z szatni całkowicie zadowolony z
siebie. Robił wszystko co się dało , aby Will nie zbliżał się na żadną
odległość , która umożliwiała mu kontakt z Sarą. Wiedział , ze zachowuje
się jak nadopiekuńczy , nudny tatuś , ale nie pozwoli Wilhelmowi , aż
tak narażać ludzi , którzy w jakimś stopniu coś dla niego znaczą. Jedyne
co go dziwiło to to ,ze Will nie protestował , ani się nie wściekał. Ze
stoickim spokojem przyjmował wszystkie jego polecenia , a to oznacza ,
ze jego kumpel coś knuje , a on za wszelką cenę musi dowiedzieć się co
to jest.
Dopiero pochwali zwrócił
uwagę na zamieszanie jakie powstało na korytarzu. Ludzie podawali sobie
telefony i coś na nich oglądali. Jedni byli poruszeni i przerażeni ,
inni śmiali się z tego , a jeszcze inni patrzyli na to ze współczuciem i
obrzydzeniem, ale tych było najmniej. Podszedł do jednego z chłopaków.
-Co sie dzieje ?- spytał jakiegoś sportowca , którego kojarzył z angielskiego.
-Stary włącz Bluetooth. Nie pożałujesz.
Wyciągnął
swój telefon z kieszeni , włączył tą funkcję. Niemal natychmiast do
jego telefonu chciał otrzymać dostęp jakiś użytkownik z filmem , kliknął
na to ,a niemal po 30 sekundach mógł wyświetlić film. Był nagrany
dobrej jakości kamerką. Na początku jakaś dziewczyna , wyciągała z
szafki czyjeś ciuchy , dopiero po chwili rozpoznał w nich styl 65. Nie
szczędząc przy tym nudnych i durnych komentarzy na jakie mogą wpaść
tylko idiotki z drużyny cheerleaderek – pomyślał. Dopiero po chwili
dostrzegł uchylane drzwi z łazienek i wychodzącą 65 w samym ręczniku.
Ashley , pociągnęła za jej ręcznik. 65 stała zdezorientowana i wściekła.
Dopiero po chwili zorientowała się co sie stało. Jej wyraz twarzy
zmienił się. Był taki... sam nie wiedział jak to określić... jak u
małego dziecka , które po raz pierwszy uderzył ojciec. Z hardości na jej
twarzy nie pozostało już nic , teraz przybrała ten dziwny wyraz ,
wzbudzający współczucie , nawet u kogoś takiego jak Gryffin. Tak
współczuł jej , i to go zszokowało. Normalnie nawet podszedłby do Ashley
i jej pogratulował. Ale coś takiego , było nawet dla niego chwytem
poniżej pasa. Czymś czym posługują sie ludzie na skraju desperacji ,
tacy , którzy nawet nie wiedzą co to godność człowieka , tacy którzy nie
szanują samych siebie. Więc nie potrafią szanować innych. Teraz nawet
on sam miał ochotę zabić Ashley i co raz mniej dziwił się 65 , ze ją
pobiła. Usunął film z pamięci swojego telefonu. Ruszył korytarzem ,
woźny zmył napis z szafki Ashley , o który rano postarała się 65.
Mimowolnie się uśmiechnął. Sam nie wiedział dlaczego. Spojrzał przed
siebie i zobaczył biegnącego w jego stronę Willa.
-Wi...Widziałeś- wysapał pomiędzy łapanymi oddechami.
-Tak – powiedział ze współczuciem, jakim mówi się ludziom szczere „Przykro mi”
Will spojrzał na niego dziwnie marszcząc brwi , a nawet dostrzegł przez chwilę cien uśmiechu.
-Nadal chcę ją zabić.
-Domyślam
się , ale błagam pozwól mi to zrobić. Obiecuje , ze nie zbliżże sie do
niej do końca życia. Tylko pozwól mi usunąć ten film z sieci.
W
odpowiedzi Gryffin kiwnął głową , nienawidził 65 , ale to nie oznaczało
, ze chce aby oglądali to ludzie z całego świata na YouTubie. Faktem
było , ze zabijał , ale to nie znaczy , ze lubi jak poniża się kogoś ,
piorąc swoje brudy publicznie. Wydawało mu się , ze to co przeżyła
dzisiaj 65 , było dla niej wystarczająco stresujące. Nie wiedział jednak
, ze nie była to najbardziej poniżająca rzecz w jej życiu i gdyby miała
zamienić tamto upokorzenie na to, zrobiłaby to bez wahania.
***
Wstała
z ziemi otrzepując brudne spodnie i rękawy. Zaschnięte łzy tworzyły
czerwone plamy na jej policzkach. Zaciskając mocno wargi , dopóki nie
pojawił się ból, ruszyła do domu. Nie chciała pamiętać tego dnia , ani
wracać do szkoły , teraz miała ochotę zrobić jedno. Uciec - daleko. Na
jakąś bezludną wyspę , której nawet nie da się przybliżyć w mapach
Google. Niestety nie znała takiego miejsca , nawet nie wie gdzie mogłaby
jeszcze takie znaleźć. Wiele razy wyobrażała sobie coś takiego. Samotne
miejsce w którym jedynymi sąsiadami byliby księżyc i słońce , gdzie nie
byłoby T.W.D.S.P i ludzi z tym związanych , lekarzy którzy robili na
niej testy , śmierci która towarzyszyła jej każdego dnia , uczuć i
emocji. A przede wszystkim strachu.
Wyszła
na betonową szosę. Nigdy nie szła tą drogą , ale wiedziała , ze
prowadzi ona prosto pod dom. Cały czas miała dziwne przeczucie, ze coś
złego się wydarzy , ale nie wiedziała co. „Może to przez dzisiejsze
wydarzenia -pomyślała”. Nie mogła powstrzymać drżenia dłoni , bała się.
Instynktownie przyśpieszyła , jej chód przypominał lekki trucht.
Usłyszała jadące auto , chyba pierwsze od jakichś dobrych 15 minut ,
było jednym z tych cięższych. Zeszła lekko na pobocze , jednak cały czas
miała wrażenie , ze on jedzie specjalnie za nią. Jakby na coś czekał.
Chciała sie teleportować , jednak wiedziała , ze jeżeli w tym aucie są
tylko normalni ludzie , to to nie skończy się dobrze. Dlatego zaczęła
biec. W tym samym momencie , auto wyminęło ją. Teraz już wiedziała ze ją
znaleźli. Poznała te typowe rządowe auta , a w szczególności kierowce.
Miała juz pewność. Po 2 miesiącach , znaleźli ją. Czarne auto zatrzymało
się w poprzek drogi , ze środka wyszedł chłopak o czarnych krótko
ściętych włosach i płaszczu w tym samym kolorze. Jego czarne
przeszywające spojrzenie powodowało , ze nie mogła dużej podtrzymywać
tego kontaktu , bo stanie się bezwładna jak kamień , który oddycha.
Wbiegła w las , jej stopy zapadały się w piasek. Jednak w tym samym
momencie chłopak pojawił się przed nią.
-Drake...
- Hej śliczna no wiesz, nie ładnie tak uciekać przed starymi kumplami....
Sara skupiła sie na gałęzi , która w tej samej chwili oderwała się i spadała na głowę czarnowłosego.
Skoczyła.
Przez chwilę przed oczami malowała się jej pusta ulica w Meksyku,
jednak w tym samym momencie , metalowa taśma oplotła jej ramiona i
klatkę piersiową. Siła odrzutu spowodowała , ze jej płuca niebezpiecznie
się skurczyły ,a ona uderzyła o drzewo. Przed oczami zamigotały jej
czarne plamki , kiedy uderzyła o ziemię. Szybko otrząsnęła się widząc
dwóch mężczyzn zbliżających sie do niej. Szamotała się z kurtką , aż w
końcu razem z nią ściągnęła wędzidła. Energia , która przepłynęła przez
jej ciało z metalowych taśm , nie zmęczyła jej a dodała energii. Dlatego
zaatakowała. Pojawiła się za plecami jednego z nich , szybko podcięła
jego nogi i chwyciła za jego podbródek , chcąc skręcić mu kark.
Rudowłosy mężczyzna wycelował w nia wędzidłem , które oplotło się wokół
jej ramienia , wpijając się w jej skórę. Poczuła fale pradu , która
powodowała ból w jej umyśle. Wiedziała , ze traci już kontrolę nad swoim
ciałem. Mężczyzna , którego zaatakowała wysunął sie spod jej dłoni
powalając ją na ziemię. Ilość wattów przepływająca przez jej umysł
zmniejszyła się. Wyczuła pod palcami kamień. Chwyciła go i uderzyła w
faceta , on osunął się na piasek. Odrzuciła kamień , chcąc uwolnić się
od żelastwa oplatającego jej ramie. Znalazła magnetyczne końce , chciała
je odłączyć. Jednak one tylko raniły jej dłonie, powodując ból , kiedy
otwarta rana stykała się z prądem. Usłyszała dźwięk zwijanej taśmy do
urządzenia. Przerażający ból rozniósł się po jej ramieniu , kiedy
zaczęli ciągnąć jej ciało po leśnym podłożu , jak psa na smyczy.
Mężczyzna zatrzymał ją przy swoich butach. Nie miała siły się podnieść ,
widziała tylko plamy krwi na piasku. Mężczyzna kucnął przy niej , po
strużce krwi , rozpoznała tego , którego uderzyła.
-Możesz zacząć od wylizania mi butów , dziwko.
-A
może ty wyciągniesz broń , przystawisz sobie ją do głowy i pociągniesz
za spust. Przecież tak bardzo tego chcesz , bo masz dość swojego życia i
już dawno chciałeś to zrobić , a przecież teraz jest najlepsza okazja.
- Paul nie słuchaj jej ona...
W
tej samej chwili po lesie rozniósł się huk wystrzału. Uśmiechnęła sie
triumfalnie. Jego ciało opadło bezwładnie. Szybko ściągnęła taśmy ze
swojego ramienia i skoczyła. Upadła na jakieś miękkie podłoże , w oddali
dostrzegła czubek piramidy. Podniosła się. W tej samej chwili Drake
pojawił si przed nią uderzając ją w twarz.
-Nie tak szybko laleczko.
-Masz mnie puścić wolno , to jest twoje zlecenie.
-Nie próbuj na mnie swoich zdolności , jak wiesz umiem sie przed nimi bronić. Sama mnie nauczyłaś.
Teleportowali
się. W ostatniej chwili odzyskała równowagę. Jednak kolejne wędzidło
oplotło ją rzucając ją o najbliższe drzewo. Drake dołączył do swojego
rudego towarzysza i wyciągnął swoje wędzidło celując w nią. Taśma
oplotła i ją i drzewo. Jego czarne oczy zbliżały się do niej , srebrne
ostrze noża, zamigotało w słońcu. Spróbowała się skupić i teleportować
się chociażby na plaże przy domu , ostatnimi siłami wpatrywała się w
oczy Drake , chcąc go nakłonić do czegokolwiek , ale nic nie skutkowała.
Przegrała...Po raz pierwszy. A zimne ostrze przejeżdżające po jej
twarzy , szyi , kierujące się wprost do serca było na to dowodem. To był
jej koniec. Teraz ona zatańczy ze śmiercią....
***
Wychodził
ze szkoły w znacznie gorszym humorze niż jeszcze 50 minut temu.
Zastanawiał się, dlaczego tak bardzo przejął się dzisiejszą sytuacją.
Przecież 65 była jego wrogiem , kimś kto odebrał mu wszystko co kochał
,a jednak...Sam nie wiedział jak to nazwać. I to go najbardziej
dołowało. Jego komórka za wibrowała w kieszeni. Z westchnieniem irytacji
spojrzał na wyświetlacz. Zdziwiło go , ze wiadomość była od
zastrzeżonego numeru. Spojrzał w stronę swojego auta. Jego przyjaciele
już tam byli i grupka jeszcze innych ciekawskich uczniów. Jednak nikt z
nich nie trzymał telefonu w ręku. Niepewnie otworzył wiadomość. Jego
powieki rozszerzały się z każdym słowem zapisanym w esemesie. Miał
ochotę rzucić tym telefonem o mur szkoły. Nie widział skąd ktoś od nich
może go znać ,a w dodatku prosić go o coś takiego. Przecież tego właśnie
chciał najbardziej. To był punkt kulminacyjny jego zemsty. Jej śmierć –
to jego sprawiedliwość.
W czasie drogi myślał o tym kilka tysięcy razy. Jak to się stało , ze on jednak tam pojechał ?
Od
budynku szkoły do niewielkiej drogi prowadzącej na Ocean Dr. było
zaledwie 5 minut autem. Szybko więc dostrzegł czarny rządowy samochód i
wiedział już , ze to nie był głupi kawał. Zaparkował kilka metrów dalej.
Wyciągnął broń spod siedzenia i włożył ja do wewnętrznej kieszeni
kurtki. Jego dłoń zawahała się na klamce. „Dlaczego mam ryzykować własne
, życie dla kogoś takiego jak ona ? Ona odebrała mi wszystko, cały mój
świat ukryty był w sercu E.V , a ona zabiła ja bez wahania , bez
najmniejszego poczucia winy. Z zimną krwią strzeliła prosto w jej serce.
A ja tylko bezradnie patrzyłem. Bo co mogłem zrobić , będąc przykutym
do ściany tymi piekielnymi taśmami. Więc teraz zachowam się tak samo ,
będę przykuty siłą do własnej zemsty. A więc żegnaj Saro. Twoje życie
się kończy , piekło powita cię w swoich bramach.”Odpalił silnik ,
wyminął auto ustawione w poprzek drogi. Spojrzał na nie, nikogo nie było
w środku . „Dużo osób potrzebują na złapanie tej diablicy” - pomyślał.
Czarny van robił się co raz mniejszy w bocznym lusterku. Spojrzał na nie
ostatni raz i dostrzegł białe światła , powstające na skutek wyładowań
elektrycznych. Na jego czole pojawiła się pionowa kreska. Zahamował
gwałtownie i skoczył. Wbiegł do lasu, trzymając się takiej odległości
aby nie mogli go dostrzec. Był jakieś 400 metrów od nich. Trafił na
dobry moment. Rudowłosy chłopak rzucił nia jak lalką o najbliższe
drzewo. A on skoczył na najbliższe aby mieć lepszy widok. To dla tego
tutaj przyszedł, bo chce to zobaczyć. Chce widzieć ból na jej twarzy ,
jej rany , które oni jej zadadzą , krew , spływającą na suche
piaszczyste podłoże i to co najważniejsze jej ostatni oddech. Patrzył z
dzikim pożądaniem na to jak oni ja wykańczają. Tak bardzo chciał do nich
dołączyć. Dzierżyć w dłoni srebrny nóż czarnowłosego. Chciał być nim.
To on pragnął wpatrywać sie w jej oczy. Widzieć to spojrzenie jak u
rannego skomlącego psa. Ten strach przed śmiercią. Tą bezbronność. Może
nawet by się nią pobawił. Dał jej jakaś szansę na ucieczkę , a po
minucie dopadł i przyłożył broń wprost do jej serca. Jego dłonie
zaciskały się na gałęzi jak szpony dzikiego zwierzęcia , jego nogi
prężyły sie do skoku. Czuł w sobie taką dzikość , pożądanie jej śmierci.
To wszystko przejęło nad nim kontrole. Jego ciało było jedną wielką
bombą adrenaliny. Nawet nie wiedział w jak krótkim ułamku sekundy
znalazł się za plecami rudowłosego mężczyzny i strzelił w jego klatkę
piersiową. Zdezorientowany czarnowłosy chłopak spojrzał na niego jednak
jeszcze w tej samej sekundzie odzyskał panowanie nad sobą. Zaatakował
Gryffina nożem , jednak on był szybszy. Zatrzymał jego cios i wykręcił
mu rękę , chłopak skoczył i przenieśli się na jakąś ruchliwą ulicę.
Gryffin odebrał mu nóż. Szamotali sie po czerwonym moście , aż w końcu
wypadli za barierkę. Czarny próbował atakować w powietrzu, jednak Gryfin
chwycił go i wbił nóż w tętnice chłopaka. Czarnowłosy spadł do wody , a
Gryffin w ostatniej chwili skoczył na most. Rozejrzał się wokół siebie
„Hello San Francisco”-wyszeptał. Skoczył ponownie do lasu. Spojrzał na
ostrze noża , było ubrudzone krwią. Podszedł do martwego ciała rudego i
wytarł nóż w jego ubranie. Z uśmiechem na twarzy , jakby nagle wygrał 3
miliony dolarów podszedł do 65. Jej wzrok był już wyczerpany i nie
przytomny. Jednak gdy tylko on do niej podszedł, ostatkami sił spojrzała
na niego. Podszedł do niej tak blisko , ze krew spływająca z jej ran
kapała na jego twarz i ręce. Chciał widzieć to błagalne spojrzenie ta
bezbronność. A ona patrzyła na niego tak zmęczonym i obojętnym wzrokiem ,
jej spojrzenie bledło. A on nie to chciał w nich widzieć , nie po to
sie fatygował aby sie do niej dorwać. Zacisnął dłonie na rękojeśći ,
uniósł go na wysokość jej klatki piersiowej. Przyłożył ostry koniec do
miejsca gdzie ma serce.
-Gotowa na przywitanie śmierci ?
Uśmiechnął
się triumfalnie. Od jego pragnienia dzieliło go jedno pchnięcie.
Dziewczyna podniosła na niego wzrok , jej spojrzenie nie było już mętne.
Było czystsze niż kiedykolwiek , ale tego co zobaczył w niebieskich
tęczówkach nie spodziewał się w najgorszych koszmarach. Patrzyła na
niego z ogromną ulgą. Jakby był jej wybawicielem , z tego koszmarnego
świata , jakby tylko na to czekała. Właśnie na nią- na śmierć. Patrzyła
na niego jeszcze przez chwilę , a potem jej powieki opadły. Gryffin
wpatrywał się w nią, jego ręka zamarła wraz z nożem, przystawionym do
jej serca. Zacisnął wargi , przymrużył oczy i wziął głęboki wdech. Jego
ręka świsnęła w powietrzu odcinając metalowe taśmy. Jej ciało opadło
wprost w jego ramiona. Sprawdził jej puls. Jeszcze żyła ,a on skoczył.
***
Mijał
ulice Rehoboth Beach w zawrotnym tempie. Szukał jej wszędzie od trzech
godzin. Sprawdził wszystkie plaże , okoliczne lasy , wszelkie odludne
miejsca w , które wydawało mu się , ze mogła uciec. Widział jak dzisiaj
przez cały dzień zachowywała się Ashley , ale nie zdawał sobie sprawy ,
ze zrobi coś tak głupiego. Wiedział od czego to wszystko się zaczęło i ,
ze Sara pobiła Ashley , ale to co ona zrobiła przeszło wszelkie
granice. Jego spocone dłonie zacisnęły się na kierownicy. Zjechał na
pobocze , aby choć trochę się uspokoić. Uchylił drzwi , wpuszczając do
wnętrza wilgotne morskie powietrze. Najbardziej liczył na to , ze
właśnie tutaj ja spotka. Pamięta jak byli mali i jak o wszystkim co ich
gnębiło opowiadali zachodzącemu słońcu. Aby cały smutek spalił się w
jego wybuchach. Wyobrażał sobie ją skuloną , siedzącą na wydmie. Jednak
nie wiedział co mógłby zrobić aby ja pocieszyć. Może usiadłby obok niej i
opowiedział jakiś durny dowcip , albo po prostu zachowałby się jak
człowiek i po prostu ją przytulił. Kiedyś byli nie rozłączni , teraz po
starych więziach zostały zamglone wspomnienia. Ze smętnym uśmiechem,
spojrzał na zanurzające sie w ocean słońce. Nie chciał być teraz w domu.
Zastanawiał się, czy dyrektor już dzwonił i czy Ashley wie , ze to on
ja wsypał. Nie mógł też patrzeć na Meg i Alice , żadna z nich nie
zareagowała. A przecież są rodziną. Zacisnął dłonie w pięści , gdyby
teraz wrócił udusiłby je obie. Oparł głowę o zagłówek i nabrał w płuca
przesyconego solą . Nie mógł przestać się obwiniać za to co się stało.
„Może gdybym jej nie odtrącił na początku , nie doszło by do tego. I jak
ja mam to teraz naprawić , tak aby wszystko było jak dawniej ? Ale czy
jest to możliwe ? Czy ona naprawdę potrafi to co widziałem w jej myślach
? Czy naprawdę jesteśmy tacy sami ? I sądząc po tym co widziałem to
oboje jesteśmy uwaleni po uszy w swoim własnym życiu”
***
W
ciągu minionych trzech godzin Gryffin O'Connor zrobił wszystko , aby
pozbyć się dowodów dzisiejszych wydarzeń. Wrócił na miejsce , zatarł jak
najwięcej plam krwi , ciała włożył do auta i jak się okazało jeden z
nich jeszcze żył. A gdy dowiedział się czego tu szukali , to
teleportował się razem z autem na wybrzeże Kaliforni. Rozpędził auto do
największej prędkość i zrzucił z urwiska , wyskakując z niego w
ostatniej chwili i obserwując widowisko. Lubił wybuchy , to wydawało mu
sie najbardziej ekscytujące no i zawsze starał się robić wszystko, aby
wyglądało to na wypadek. Dbał o szczegóły. „I jeżeli nie będą mieli tej
laski z serialu Kości , to raczej nie dowiedzą się prawdy”-pomyślał.
Jednak teraz trapiło go coś zupełnie innego. Cały czas zastanawiał sie
dlaczego wybrała właśnie to miejsce ? I jedynymi racjonalnymi
odpowiedziami, były dla niego rodzina i darmowy azyl pośród ludzi. Ale
teraz w jego umyśle pojawił się nowy wątek. Spojrzał z niepokojem na 65 ,
która delikatnie poruszyła nogą , ale nie obudziła się. Wstał
gwałtownie z krzesła i zaczął chodzić po pomieszczeniu. „Na cholerę ja
ją tu przywlokłem , mogłem ja rzucić pod ich dom , na plaże.
Gdziekolwiek. Ale dlaczego właśnie tutaj ?” - westchnął z irytacją. I
ponownie usiadł na krześle. Na stoliku obok czarnej kanapy , leżał nóż
zdobyty w dzisiejszej walce , woda utleniona oraz bandaże. Spojrzał na
65 leżała plecami do niego. Broń , którą trzymał w ręku nie naturalnie
mu ciążyła. Przez jedną połowę tego czasu wymyślał , jak ją zabić , a
przez drugie pół żałował , ze tego nie zrobił , gdy miał okazję. „Było
już tak blisko , a zamiast jej zabić , rehabilituje ja we własnej
kryjówce” Miał ochotę znowu wstać z krzesła i przejść sie parę razy
wzdłuż pomieszczenia , aby sie uspokoić , jednak coś innego przykuło
jego uwagę. 65 miała rozciętą bluzkę na plecach , przez , którą
prześwitywały bandaże. Zastanawiał się co może się pod nimi kryć. Uniósł
delikatnie jej koszulkę i zobaczył , ze opatrunek jest na całych
plecach. Nie wiedział , jakie rany mogą zajmować taki obszar. Nie jest
głupi wie dlaczego ją uratował , bo musi poznać odpowiedzi na wszystkie
pytania. Na te dotyczące Wydziału Do Spraw Paranormalnych , ich
zdolności , tego jak ich klasyfikują oraz to co najważniejsze te
dotyczące E.V., ale je zostawi na koniec. Opatrunki na stole leżały
nietknięte. Doszedł do wniosku , ze i tak ma farta , bo ja uratował. A
nie musiał , bo przecież mógł ją zabić. Jedyne co zrobił to polał wodą
utlenioną jej najpaskudniejszą i najbardziej zabrudzoną ranę , tą od
wędzidła na ramieniu. „Reszta to jej sprawa”- mruknął pod nosem. 65
obróciła się na plecy , jednak po raz kolejny nie obudziła się. Jednak
ruch wskazuje na to , ze wraca jej świadomość. Bo przez ostatnie godziny
nie ruszyła się ani razu. Widział kropelki potu na jej czole. „Na pewno
ma gorączkę , przy takich ranach nie ma co się dziwić” Wahał się przez
chwilę , obserwując czy jej powieki nie unoszą się. Wstał i poszedł do
kuchni. Przyniósł butelkę chłodnej wody mineralnej i położył ją na
stole. Przy okazji zabrał nóż i przeszedł do sypialni. Owinął go w jakaś
koszulkę i położył na dnie szafy. Wrócił do pomieszczenia z kanapą ,
spojrzał na nieruchomą sylwetkę dziewczyny i wyszedł na zewnątrz. Uniósł
wzrok na niebo , to były ostatnie godziny nocy na pustyni. Srebrna
tarcza majaczyła jeszcze na horyzoncie. Wydawało mu się , ze dwa kratery
na nim to oczy , które wypalają w nim dziurę. To był moment w którym
poczuł , ze musi być szczery sam ze sobą. Bo tak naprawdę jedyną rzeczą
jaka skłoniła go do tego , ze ja uratował były właśnie jej oczy. Pełne
ulgi i przyzwolenia na nie zadaną śmierć. Nie tak to sobie wyobrażał.
Nie tego się spodziewał. Od tamtej chwili za każdym razem gdy zamyka
swoje powieki widzi właśnie jej niebieskie tęczówki. Tak bardzo
ukazujące mu jej ludzką stronę i to czego on sam tak naprawdę pragnie –
wolność. Od tego paskudnego świata , wszystkich czynów jakie popełnił i
od nienawiści jaka w nim żyje. I jeżeli śmierć ma być od tego ratunkiem,
to on jest gotowy zapłacić taką cenę i jak się dzisiaj przekonał, to
nie tylko on. Wsadził rękę do kieszeni. W świetle księżyca zamigotała
srebrna bransoletka , należąca do 65. Znalazł ją gdy sprzątał ten
bałagan w lesie , leżała w piachu. Obejrzał ją dokładnie. Do łańcuszka
przywieszona była pacyfka i medalion. Ten ostatni zafascynował go
najbardziej , był srebrny tak jak reszta , ale wyglądał na dużo starszy.
Obracał go w palcach kilka razy. Z jednej strony było słońce a z
drugiej księżyc. Na obrzeżach wypisane były jakieś słowa w polskim
języku. Nie wiedział o co w tym chodzi , ale na pewno ma to dla niej
jakąś wartość. Usłyszał dźwięk tłuczonego szkła. Jego mięśnie spięły się
jak do ataku , odbezpieczył broń i wsadził ją z tyłu spodni.
***
Na
początku nie wiedziała , ze w ogóle sie obudziła. Bo jedyne co widziała
to otaczającą ją czerń. Dopiero po chwili dostrzegła migoczące
niewielkie światełko. Przez ułamek sekundy zastanawiała się czy nie
umarła. Jednak suchość w gardle i piekący ból w całym ciele , przywrócił
ją do tak nie chcianej rzeczywistości. Obróciła głowę w prawo ,
zobaczyła na nim wodę i jakieś bandaże. Dopiero po chwili dostrzegła ,
ze nie jest ani w szpitalu, ani w domu, tylko w jakimś dziwnym miejscu.
„Nie tylko nie to”- pomyślała spanikowana. Podniosła się gwałtownie.
Zakręciło jej sie w głowie , a w ramieniu pojawił się nowy ból. Wstała i
rozejrzała się po pomieszczeniu. Nie wyglądał jak rządowy. Jej tętno
uspokoiło sie na chwilkę. Jednak dalej nie poznała miejsca gdzie sie
znalazła. Każdy krok był dla niej ciężki i trudny , ale wiedziała , ze
musi znaleźć w sobie wystarczająco dużo siły. Podeszła do biurka z
komputerami. Poruszyła myszką jednego z nich , jednak na ekranie
zamigała tylko zwykły pulpit ,podobnie zrobiła z trzema innymi , tylko
na jednym z nich zamigotał program hakerski , umożliwiający zmiany
danych , różne fałszerstwa , dobrze zna tą charakterystyczną
zielonkawoczarną grafikę. Domyśliła sie ,ze to musi być ktoś taki jak
ona , jednak niepokój nadal nie ustąpił. Na biurku przy komputerach
leżało kilka książek. Z jednej z nich wystawał róg jakiegoś papieru.
Otworzyła książkę na tej stronie. W środku było zdjęcie. Jej powieki
rozszerzyły się gwałtownie, a w gardle poczuła jeszcze większą suchość.
„Nie to chyba jakiś chory sen. Zbudź się , zbudź się. Proszę”
Nie
mogła uwierzyć w to co widzi. Na zdjęciu była E.V w objęciach Gryffina
O'Connera. Zatrzasnęła okładkę książki. Wiedziała co to oznacza ,
dlaczego tu jest. Rozejrzała się po pomieszczeniu , szukając innej
odpowiedzi niż ta , która jej sie nasuwała. Jej wzrok zatrzymał się na
ścianie pełnej zdjęć. Nie musiała zbyt długo patrzeć , aby dostrzec na
nich parę swoich zdjęć. Wydrukowanych z kamer ulicznych , zrobionych
telefonem komórkowym , a nawet jedno ze stołówki w szkole. Spanikowana
rozejrzała się wokoło. Wszystkie wspomnienia wróciły do niej jak
bumerang. Wszystko , aż do ostatniej sekundy...
-Nie
– wyrwało się z jej ust , ale zamiast krzyku wydobył się cichy szept.
Obróciła się wokół własnej osi , próbując skoczyć jednak była zbyt
słaba. Zamiast tego , zżucia szklany pojemnik.
-Nie , nie , nie....
-Widzę , ze już wstałaś.
Na dźwięk jego głosu jej serce zamarło.
Heh... Znowu pierwsza.... A co do rozdziału.... wow... Niezła akcja... jeszcze nigdy tak dobrze nie czytało mi się Twojego rozdziału... Jestem ciekawa co będzie dalej... Ale nie sądzę, że grozi jej niebezpieczeństwo. Na moje to on się tego czynu nie odważy :)
OdpowiedzUsuńA czasami jeszcze tak jest, że jak dwójka ludzi się szczerze nienawidzi (bądź nie przepada za sobą) to między wybucha wulkan pełen namiętności :D Jeszcze będzie tak, że zaczną się kochać na podłodze ;)
OdpowiedzUsuńNo, co raz lepiej, co raz lepiej ;) Akcja się ostro rozkręca, podoba mi się to ;P
OdpowiedzUsuńRozdział jak na razie najlepszy :D Nie jestem pewna, czy przy poprzednim rozdziale tego już nie pisałam, ale TEN jest o wiele lepszy ;))
Z wielką niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!
Pozdrawiam! :)
"przybliżyć na mapach Google" nie w :)
OdpowiedzUsuńprzedewszysktkim razem
zawibrowała też razem ;d
Nie będę takich błędów przytaczać, bo kurde zbyt mnie wciąga opis tej walki xd Odpuszczę sobie tu, aczkolwiek trochę powtórzeń jest. I przypadkowe przecinki ;)
Jezu aleś ją poturbowała! No nieźle... Nie dość, że Ashley tak ją potraktowała to jeszcze Ci z rządu ją zaatakowali -.- A że Gryffin jej nie zabije to w sumie się spodziewałam. Aczkolwiek to pożadanie jej śmierci, które opisałaś mogło wzbudzić błędne przekonanie, że jednak tego dokona. Tylko czy zrobił to dlatego, że się w niej zakocha(ł) czy dlatego że chce patrzeć jak cierpi za życia? ;>
"odbezpieczył broń i wsadził ją W TYŁ spodni" :)
niechcianej razem :)
Oooo mamuniu! To teraz sobie pogada z Gryffinem ;d Ta rozmowa chyba miła nie będzie ;d
Przepraszam, że tak wolno czytam, ale niestety szkoła się udziela ;/
Tak szkoła mi to mówisz ;) Jestem w trzeciej klasie technikum fotograficznego i aktualnie mam praktyki. Pracuję po 7 godzin dziennie w archiwizacji i digitalizacji starych dokumentów, także pracy jest, szczególnie jak dadzą ci książkę z XVIII wieku, która rozpada sie w dłoniach ;) Jestem bardzo wdzięczna Ci za to, że wytykasz mi wszystkie moje błędy ;)Z każdym rozdziałem staram się robić ich co raz mniej, ale nie zawsze mi wychodzi :) Od połowy czerwca zabiorę się już, za poprawianie wszystkich rozdziałów od początku ;) Nie musisz mnie przepraszać, za to, że wolno czytasz te moje wypociny. Ważne, że w ogóle chcesz je czytać ;)
Usuń