sobota, 5 maja 2012

7. Niebieskie tęczówki

Wyszedł z szatni całkowicie zadowolony z siebie. Robił wszystko co się dało , aby Will nie zbliżał się na żadną odległość , która umożliwiała mu kontakt z Sarą. Wiedział , ze zachowuje się jak nadopiekuńczy , nudny tatuś , ale nie pozwoli Wilhelmowi , aż tak narażać ludzi , którzy w jakimś stopniu coś dla niego znaczą. Jedyne co go dziwiło to to ,ze Will nie protestował , ani się nie wściekał. Ze stoickim spokojem przyjmował wszystkie jego polecenia , a to oznacza , ze jego kumpel coś knuje , a on za wszelką cenę musi dowiedzieć się co to jest.
Dopiero pochwali zwrócił uwagę na zamieszanie jakie powstało na korytarzu. Ludzie podawali sobie telefony i coś na nich oglądali. Jedni byli poruszeni i przerażeni , inni śmiali się z tego , a jeszcze inni patrzyli na to ze współczuciem i obrzydzeniem, ale tych było najmniej. Podszedł do jednego z chłopaków.
-Co sie dzieje ?- spytał jakiegoś sportowca , którego kojarzył z angielskiego.
-Stary włącz Bluetooth. Nie pożałujesz.
Wyciągnął swój telefon z kieszeni , włączył tą funkcję. Niemal natychmiast do jego telefonu chciał otrzymać dostęp jakiś użytkownik z filmem , kliknął na to ,a niemal po 30 sekundach mógł wyświetlić film. Był nagrany dobrej jakości kamerką. Na początku jakaś dziewczyna , wyciągała z szafki czyjeś ciuchy , dopiero po chwili rozpoznał w nich styl 65. Nie szczędząc przy tym nudnych i durnych komentarzy na jakie mogą wpaść tylko idiotki z drużyny cheerleaderek – pomyślał. Dopiero po chwili dostrzegł uchylane drzwi z łazienek i wychodzącą 65 w samym ręczniku. Ashley , pociągnęła za jej ręcznik. 65 stała zdezorientowana i wściekła. Dopiero po chwili zorientowała się co sie stało. Jej wyraz twarzy zmienił się. Był taki... sam nie wiedział jak to określić... jak u małego dziecka , które po raz pierwszy uderzył ojciec. Z hardości na jej twarzy nie pozostało już nic , teraz przybrała ten dziwny wyraz , wzbudzający współczucie , nawet u kogoś takiego jak Gryffin. Tak współczuł jej , i to go zszokowało. Normalnie nawet podszedłby do Ashley i jej pogratulował. Ale coś takiego , było nawet dla niego chwytem poniżej pasa. Czymś czym posługują sie ludzie na skraju desperacji , tacy , którzy nawet nie wiedzą co to godność człowieka , tacy którzy nie szanują samych siebie. Więc nie potrafią szanować innych. Teraz nawet on sam miał ochotę zabić Ashley i co raz mniej dziwił się 65 , ze ją pobiła. Usunął film z pamięci swojego telefonu. Ruszył korytarzem , woźny zmył napis z szafki Ashley , o który rano postarała się 65. Mimowolnie się uśmiechnął. Sam nie wiedział dlaczego. Spojrzał przed siebie i zobaczył biegnącego w jego stronę Willa.
-Wi...Widziałeś- wysapał pomiędzy łapanymi oddechami.
-Tak – powiedział ze współczuciem, jakim mówi się ludziom szczere „Przykro mi”
Will spojrzał na niego dziwnie marszcząc brwi , a nawet dostrzegł przez chwilę cien uśmiechu.
-Nadal chcę ją zabić.
-Domyślam się , ale błagam pozwól mi to zrobić. Obiecuje , ze nie zbliżże sie do niej do końca życia. Tylko pozwól mi usunąć ten film z sieci.
W odpowiedzi Gryffin kiwnął głową , nienawidził 65 , ale to nie oznaczało , ze chce aby oglądali to ludzie z całego świata na YouTubie. Faktem było , ze zabijał , ale to nie znaczy , ze lubi jak poniża się kogoś , piorąc swoje brudy publicznie. Wydawało mu się , ze to co przeżyła dzisiaj 65 , było dla niej wystarczająco stresujące. Nie wiedział jednak , ze nie była to najbardziej poniżająca rzecz w jej życiu i gdyby miała zamienić tamto upokorzenie na to, zrobiłaby to bez wahania.

***

Wstała z ziemi otrzepując brudne spodnie i rękawy. Zaschnięte łzy tworzyły czerwone plamy na jej policzkach. Zaciskając mocno wargi , dopóki nie pojawił się ból, ruszyła do domu. Nie chciała pamiętać tego dnia , ani wracać do szkoły , teraz miała ochotę zrobić jedno. Uciec - daleko. Na jakąś bezludną wyspę , której nawet nie da się przybliżyć w mapach Google. Niestety nie znała takiego miejsca , nawet nie wie gdzie mogłaby jeszcze takie znaleźć. Wiele razy wyobrażała sobie coś takiego. Samotne miejsce w którym jedynymi sąsiadami byliby księżyc i słońce , gdzie nie byłoby T.W.D.S.P i ludzi z tym związanych , lekarzy którzy robili na niej testy , śmierci która towarzyszyła jej każdego dnia , uczuć i emocji. A przede wszystkim strachu.
Wyszła na betonową szosę. Nigdy nie szła tą drogą , ale wiedziała , ze prowadzi ona prosto pod dom. Cały czas miała dziwne przeczucie, ze coś złego się wydarzy , ale nie wiedziała co. „Może to przez dzisiejsze wydarzenia -pomyślała”. Nie mogła powstrzymać drżenia dłoni , bała się. Instynktownie przyśpieszyła , jej chód przypominał lekki trucht. Usłyszała jadące auto , chyba pierwsze od jakichś dobrych 15 minut , było jednym z tych cięższych. Zeszła lekko na pobocze , jednak cały czas miała wrażenie , ze on jedzie specjalnie za nią. Jakby na coś czekał. Chciała sie teleportować , jednak wiedziała , ze jeżeli w tym aucie są tylko normalni ludzie , to to nie skończy się dobrze. Dlatego zaczęła biec. W tym samym momencie , auto wyminęło ją. Teraz już wiedziała ze ją znaleźli. Poznała te typowe rządowe auta , a w szczególności kierowce. Miała juz pewność. Po 2 miesiącach , znaleźli ją. Czarne auto zatrzymało się w poprzek drogi , ze środka wyszedł chłopak o czarnych krótko ściętych włosach i płaszczu w tym samym kolorze. Jego czarne przeszywające spojrzenie powodowało , ze nie mogła dużej podtrzymywać tego kontaktu , bo stanie się bezwładna jak kamień , który oddycha. Wbiegła w las , jej stopy zapadały się w piasek. Jednak w tym samym momencie chłopak pojawił się przed nią.
-Drake...
- Hej śliczna no wiesz, nie ładnie tak uciekać przed starymi kumplami....
Sara skupiła sie na gałęzi , która w tej samej chwili oderwała się i spadała na głowę czarnowłosego.
Skoczyła. Przez chwilę przed oczami malowała się jej pusta ulica w Meksyku, jednak w tym samym momencie , metalowa taśma oplotła jej ramiona i klatkę piersiową. Siła odrzutu spowodowała , ze jej płuca niebezpiecznie się skurczyły ,a ona uderzyła o drzewo. Przed oczami zamigotały jej czarne plamki , kiedy uderzyła o ziemię. Szybko otrząsnęła się widząc dwóch mężczyzn zbliżających sie do niej. Szamotała się z kurtką , aż w końcu razem z nią ściągnęła wędzidła. Energia , która przepłynęła przez jej ciało z metalowych taśm , nie zmęczyła jej a dodała energii. Dlatego zaatakowała. Pojawiła się za plecami jednego z nich , szybko podcięła jego nogi i chwyciła za jego podbródek , chcąc skręcić mu kark. Rudowłosy mężczyzna wycelował w nia wędzidłem , które oplotło się wokół jej ramienia , wpijając się w jej skórę. Poczuła fale pradu , która powodowała ból w jej umyśle. Wiedziała , ze traci już kontrolę nad swoim ciałem. Mężczyzna , którego zaatakowała wysunął sie spod jej dłoni powalając ją na ziemię. Ilość wattów przepływająca przez jej umysł zmniejszyła się. Wyczuła pod palcami kamień. Chwyciła go i uderzyła w faceta , on osunął się na piasek. Odrzuciła kamień , chcąc uwolnić się od żelastwa oplatającego jej ramie. Znalazła magnetyczne końce , chciała je odłączyć. Jednak one tylko raniły jej dłonie, powodując ból , kiedy otwarta rana stykała się z prądem. Usłyszała dźwięk zwijanej taśmy do urządzenia. Przerażający ból rozniósł się po jej ramieniu , kiedy zaczęli ciągnąć jej ciało po leśnym podłożu , jak psa na smyczy. Mężczyzna zatrzymał ją przy swoich butach. Nie miała siły się podnieść , widziała tylko plamy krwi na piasku. Mężczyzna kucnął przy niej , po strużce krwi , rozpoznała tego , którego uderzyła.
-Możesz zacząć od wylizania mi butów , dziwko.
-A może ty wyciągniesz broń , przystawisz sobie ją do głowy i pociągniesz za spust. Przecież tak bardzo tego chcesz , bo masz dość swojego życia i już dawno chciałeś to zrobić , a przecież teraz jest najlepsza okazja.
- Paul nie słuchaj jej ona...
W tej samej chwili po lesie rozniósł się huk wystrzału. Uśmiechnęła sie triumfalnie. Jego ciało opadło bezwładnie. Szybko ściągnęła taśmy ze swojego ramienia i skoczyła. Upadła na jakieś miękkie podłoże , w oddali dostrzegła czubek piramidy. Podniosła się. W tej samej chwili Drake pojawił si przed nią uderzając ją w twarz.
-Nie tak szybko laleczko.
-Masz mnie puścić wolno , to jest twoje zlecenie.
-Nie próbuj na mnie swoich zdolności , jak wiesz umiem sie przed nimi bronić. Sama mnie nauczyłaś.
Teleportowali się. W ostatniej chwili odzyskała równowagę. Jednak kolejne wędzidło oplotło ją rzucając ją o najbliższe drzewo. Drake dołączył do swojego rudego towarzysza i wyciągnął swoje wędzidło celując w nią. Taśma oplotła i ją i drzewo. Jego czarne oczy zbliżały się do niej , srebrne ostrze noża, zamigotało w słońcu. Spróbowała się skupić i teleportować się chociażby na plaże przy domu , ostatnimi siłami wpatrywała się w oczy Drake , chcąc go nakłonić do czegokolwiek , ale nic nie skutkowała. Przegrała...Po raz pierwszy. A zimne ostrze przejeżdżające po jej twarzy , szyi , kierujące się wprost do serca było na to dowodem. To był jej koniec. Teraz ona zatańczy ze śmiercią....

***

Wychodził ze szkoły w znacznie gorszym humorze niż jeszcze 50 minut temu. Zastanawiał się, dlaczego tak bardzo przejął się dzisiejszą sytuacją. Przecież 65 była jego wrogiem , kimś kto odebrał mu wszystko co kochał ,a jednak...Sam nie wiedział jak to nazwać. I to go najbardziej dołowało. Jego komórka za wibrowała w kieszeni. Z westchnieniem irytacji spojrzał na wyświetlacz. Zdziwiło go , ze wiadomość była od zastrzeżonego numeru. Spojrzał w stronę swojego auta. Jego przyjaciele już tam byli i grupka jeszcze innych ciekawskich uczniów. Jednak nikt z nich nie trzymał telefonu w ręku. Niepewnie otworzył wiadomość. Jego powieki rozszerzały się z każdym słowem zapisanym w esemesie. Miał ochotę rzucić tym telefonem o mur szkoły. Nie widział skąd ktoś od nich może go znać ,a w dodatku prosić go o coś takiego. Przecież tego właśnie chciał najbardziej. To był punkt kulminacyjny jego zemsty. Jej śmierć – to jego sprawiedliwość.
W czasie drogi myślał o tym kilka tysięcy razy. Jak to się stało , ze on jednak tam pojechał ?

Od budynku szkoły do niewielkiej drogi prowadzącej na Ocean Dr. było zaledwie 5 minut autem. Szybko więc dostrzegł czarny rządowy samochód i wiedział już , ze to nie był głupi kawał. Zaparkował kilka metrów dalej. Wyciągnął broń spod siedzenia i włożył ja do wewnętrznej kieszeni kurtki. Jego dłoń zawahała się na klamce. „Dlaczego mam ryzykować własne , życie dla kogoś takiego jak ona ? Ona odebrała mi wszystko, cały mój świat ukryty był w sercu E.V , a ona zabiła ja bez wahania , bez najmniejszego poczucia winy. Z zimną krwią strzeliła prosto w jej serce. A ja tylko bezradnie patrzyłem. Bo co mogłem zrobić , będąc przykutym do ściany tymi piekielnymi taśmami. Więc teraz zachowam się tak samo , będę przykuty siłą do własnej zemsty. A więc żegnaj Saro. Twoje życie się kończy , piekło powita cię w swoich bramach.”Odpalił silnik , wyminął auto ustawione w poprzek drogi. Spojrzał na nie, nikogo nie było w środku . „Dużo osób potrzebują na złapanie tej diablicy” - pomyślał. Czarny van robił się co raz mniejszy w bocznym lusterku. Spojrzał na nie ostatni raz i dostrzegł białe światła , powstające na skutek wyładowań elektrycznych. Na jego czole pojawiła się pionowa kreska. Zahamował gwałtownie i skoczył. Wbiegł do lasu, trzymając się takiej odległości aby nie mogli go dostrzec. Był jakieś 400 metrów od nich. Trafił na dobry moment. Rudowłosy chłopak rzucił nia jak lalką o najbliższe drzewo. A on skoczył na najbliższe aby mieć lepszy widok. To dla tego tutaj przyszedł, bo chce to zobaczyć. Chce widzieć ból na jej twarzy , jej rany , które oni jej zadadzą , krew , spływającą na suche piaszczyste podłoże i to co najważniejsze jej ostatni oddech. Patrzył z dzikim pożądaniem na to jak oni ja wykańczają. Tak bardzo chciał do nich dołączyć. Dzierżyć w dłoni srebrny nóż czarnowłosego. Chciał być nim. To on pragnął wpatrywać sie w jej oczy. Widzieć to spojrzenie jak u rannego skomlącego psa. Ten strach przed śmiercią. Tą bezbronność. Może nawet by się nią pobawił. Dał jej jakaś szansę na ucieczkę , a po minucie dopadł i przyłożył broń wprost do jej serca. Jego dłonie zaciskały się na gałęzi jak szpony dzikiego zwierzęcia , jego nogi prężyły sie do skoku. Czuł w sobie taką dzikość , pożądanie jej śmierci. To wszystko przejęło nad nim kontrole. Jego ciało było jedną wielką bombą adrenaliny. Nawet nie wiedział w jak krótkim ułamku sekundy znalazł się za plecami rudowłosego mężczyzny i strzelił w jego klatkę piersiową. Zdezorientowany czarnowłosy chłopak spojrzał na niego jednak jeszcze w tej samej sekundzie odzyskał panowanie nad sobą. Zaatakował Gryffina nożem , jednak on był szybszy. Zatrzymał jego cios i wykręcił mu rękę , chłopak skoczył i przenieśli się na jakąś ruchliwą ulicę. Gryffin odebrał mu nóż. Szamotali sie po czerwonym moście , aż w końcu wypadli za barierkę. Czarny próbował atakować w powietrzu, jednak Gryfin chwycił go i wbił nóż w tętnice chłopaka. Czarnowłosy spadł do wody , a Gryffin w ostatniej chwili skoczył na most. Rozejrzał się wokół siebie „Hello San Francisco”-wyszeptał. Skoczył ponownie do lasu. Spojrzał na ostrze noża , było ubrudzone krwią. Podszedł do martwego ciała rudego i wytarł nóż w jego ubranie. Z uśmiechem na twarzy , jakby nagle wygrał 3 miliony dolarów podszedł do 65. Jej wzrok był już wyczerpany i nie przytomny. Jednak gdy tylko on do niej podszedł, ostatkami sił spojrzała na niego. Podszedł do niej tak blisko , ze krew spływająca z jej ran kapała na jego twarz i ręce. Chciał widzieć to błagalne spojrzenie ta bezbronność. A ona patrzyła na niego tak zmęczonym i obojętnym wzrokiem , jej spojrzenie bledło. A on nie to chciał w nich widzieć , nie po to sie fatygował aby sie do niej dorwać. Zacisnął dłonie na rękojeśći , uniósł go na wysokość jej klatki piersiowej. Przyłożył ostry koniec do miejsca gdzie ma serce.
-Gotowa na przywitanie śmierci ?
Uśmiechnął się triumfalnie. Od jego pragnienia dzieliło go jedno pchnięcie. Dziewczyna podniosła na niego wzrok , jej spojrzenie nie było już mętne. Było czystsze niż kiedykolwiek , ale tego co zobaczył w niebieskich tęczówkach nie spodziewał się w najgorszych koszmarach. Patrzyła na niego z ogromną ulgą. Jakby był jej wybawicielem , z tego koszmarnego świata , jakby tylko na to czekała. Właśnie na nią- na śmierć. Patrzyła na niego jeszcze przez chwilę , a potem jej powieki opadły. Gryffin wpatrywał się w nią, jego ręka zamarła wraz z nożem, przystawionym do jej serca. Zacisnął wargi , przymrużył oczy i wziął głęboki wdech. Jego ręka świsnęła w powietrzu odcinając metalowe taśmy. Jej ciało opadło wprost w jego ramiona. Sprawdził jej puls. Jeszcze żyła ,a on skoczył.

***

Mijał ulice Rehoboth Beach w zawrotnym tempie. Szukał jej wszędzie od trzech godzin. Sprawdził wszystkie plaże , okoliczne lasy , wszelkie odludne miejsca w , które wydawało mu się , ze mogła uciec. Widział jak dzisiaj przez cały dzień zachowywała się Ashley , ale nie zdawał sobie sprawy , ze zrobi coś tak głupiego. Wiedział od czego to wszystko się zaczęło i , ze Sara pobiła Ashley , ale to co ona zrobiła przeszło wszelkie granice. Jego spocone dłonie zacisnęły się na kierownicy. Zjechał na pobocze , aby choć trochę się uspokoić. Uchylił drzwi , wpuszczając do wnętrza wilgotne morskie powietrze. Najbardziej liczył na to , ze właśnie tutaj ja spotka. Pamięta jak byli mali i jak o wszystkim co ich gnębiło opowiadali zachodzącemu słońcu. Aby cały smutek spalił się w jego wybuchach. Wyobrażał sobie ją skuloną , siedzącą na wydmie. Jednak nie wiedział co mógłby zrobić aby ja pocieszyć. Może usiadłby obok niej i opowiedział jakiś durny dowcip , albo po prostu zachowałby się jak człowiek i po prostu ją przytulił. Kiedyś byli nie rozłączni , teraz po starych więziach zostały zamglone wspomnienia. Ze smętnym uśmiechem, spojrzał na zanurzające sie w ocean słońce. Nie chciał być teraz w domu. Zastanawiał się, czy dyrektor już dzwonił i czy Ashley wie , ze to on ja wsypał. Nie mógł też patrzeć na Meg i Alice , żadna z nich nie zareagowała. A przecież są rodziną. Zacisnął dłonie w pięści , gdyby teraz wrócił udusiłby je obie. Oparł głowę o zagłówek i nabrał w płuca przesyconego solą . Nie mógł przestać się obwiniać za to co się stało. „Może gdybym jej nie odtrącił na początku , nie doszło by do tego. I jak ja mam to teraz naprawić , tak aby wszystko było jak dawniej ? Ale czy jest to możliwe ? Czy ona naprawdę potrafi to co widziałem w jej myślach ? Czy naprawdę jesteśmy tacy sami ? I sądząc po tym co widziałem to oboje jesteśmy uwaleni po uszy w swoim własnym życiu”

***

W ciągu minionych trzech godzin Gryffin O'Connor zrobił wszystko , aby pozbyć się dowodów dzisiejszych wydarzeń. Wrócił na miejsce , zatarł jak najwięcej plam krwi , ciała włożył do auta i jak się okazało jeden z nich jeszcze żył. A gdy dowiedział się czego tu szukali , to teleportował się razem z autem na wybrzeże Kaliforni. Rozpędził auto do największej prędkość i zrzucił z urwiska , wyskakując z niego w ostatniej chwili i obserwując widowisko. Lubił wybuchy , to wydawało mu sie najbardziej ekscytujące no i zawsze starał się robić wszystko, aby wyglądało to na wypadek. Dbał o szczegóły. „I jeżeli nie będą mieli tej laski z serialu Kości , to raczej nie dowiedzą się prawdy”-pomyślał. Jednak teraz trapiło go coś zupełnie innego. Cały czas zastanawiał sie dlaczego wybrała właśnie to miejsce ? I jedynymi racjonalnymi odpowiedziami, były dla niego rodzina i darmowy azyl pośród ludzi. Ale teraz w jego umyśle pojawił się nowy wątek. Spojrzał z niepokojem na 65 , która delikatnie poruszyła nogą , ale nie obudziła się. Wstał gwałtownie z krzesła i zaczął chodzić po pomieszczeniu. „Na cholerę ja ją tu przywlokłem , mogłem ja rzucić pod ich dom , na plaże. Gdziekolwiek. Ale dlaczego właśnie tutaj ?” - westchnął z irytacją. I ponownie usiadł na krześle. Na stoliku obok czarnej kanapy , leżał nóż zdobyty w dzisiejszej walce , woda utleniona oraz bandaże. Spojrzał na 65 leżała plecami do niego. Broń , którą trzymał w ręku nie naturalnie mu ciążyła. Przez jedną połowę tego czasu wymyślał , jak ją zabić , a przez drugie pół żałował , ze tego nie zrobił , gdy miał okazję. „Było już tak blisko , a zamiast jej zabić , rehabilituje ja we własnej kryjówce” Miał ochotę znowu wstać z krzesła i przejść sie parę razy wzdłuż pomieszczenia , aby sie uspokoić , jednak coś innego przykuło jego uwagę. 65 miała rozciętą bluzkę na plecach , przez , którą prześwitywały bandaże. Zastanawiał się co może się pod nimi kryć. Uniósł delikatnie jej koszulkę i zobaczył , ze opatrunek jest na całych plecach. Nie wiedział , jakie rany mogą zajmować taki obszar. Nie jest głupi wie dlaczego ją uratował , bo musi poznać odpowiedzi na wszystkie pytania. Na te dotyczące Wydziału Do Spraw Paranormalnych , ich zdolności , tego jak ich klasyfikują oraz to co najważniejsze te dotyczące E.V., ale je zostawi na koniec. Opatrunki na stole leżały nietknięte. Doszedł do wniosku , ze i tak ma farta , bo ja uratował. A nie musiał , bo przecież mógł ją zabić. Jedyne co zrobił to polał wodą utlenioną jej najpaskudniejszą i najbardziej zabrudzoną ranę , tą od wędzidła na ramieniu. „Reszta to jej sprawa”- mruknął pod nosem. 65 obróciła się na plecy , jednak po raz kolejny nie obudziła się. Jednak ruch wskazuje na to , ze wraca jej świadomość. Bo przez ostatnie godziny nie ruszyła się ani razu. Widział kropelki potu na jej czole. „Na pewno ma gorączkę , przy takich ranach nie ma co się dziwić” Wahał się przez chwilę , obserwując czy jej powieki nie unoszą się. Wstał i poszedł do kuchni. Przyniósł butelkę chłodnej wody mineralnej i położył ją na stole. Przy okazji zabrał nóż i przeszedł do sypialni. Owinął go w jakaś koszulkę i położył na dnie szafy. Wrócił do pomieszczenia z kanapą , spojrzał na nieruchomą sylwetkę dziewczyny i wyszedł na zewnątrz. Uniósł wzrok na niebo , to były ostatnie godziny nocy na pustyni. Srebrna tarcza majaczyła jeszcze na horyzoncie. Wydawało mu się , ze dwa kratery na nim to oczy , które wypalają w nim dziurę. To był moment w którym poczuł , ze musi być szczery sam ze sobą. Bo tak naprawdę jedyną rzeczą jaka skłoniła go do tego , ze ja uratował były właśnie jej oczy. Pełne ulgi i przyzwolenia na nie zadaną śmierć. Nie tak to sobie wyobrażał. Nie tego się spodziewał. Od tamtej chwili za każdym razem gdy zamyka swoje powieki widzi właśnie jej niebieskie tęczówki. Tak bardzo ukazujące mu jej ludzką stronę i to czego on sam tak naprawdę pragnie – wolność. Od tego paskudnego świata , wszystkich czynów jakie popełnił i od nienawiści jaka w nim żyje. I jeżeli śmierć ma być od tego ratunkiem, to on jest gotowy zapłacić taką cenę i jak się dzisiaj przekonał, to nie tylko on. Wsadził rękę do kieszeni. W świetle księżyca zamigotała srebrna bransoletka , należąca do 65. Znalazł ją gdy sprzątał ten bałagan w lesie , leżała w piachu. Obejrzał ją dokładnie. Do łańcuszka przywieszona była pacyfka i medalion. Ten ostatni zafascynował go najbardziej , był srebrny tak jak reszta , ale wyglądał na dużo starszy. Obracał go w palcach kilka razy. Z jednej strony było słońce a z drugiej księżyc. Na obrzeżach wypisane były jakieś słowa w polskim języku. Nie wiedział o co w tym chodzi , ale na pewno ma to dla niej jakąś wartość. Usłyszał dźwięk tłuczonego szkła. Jego mięśnie spięły się jak do ataku , odbezpieczył broń i wsadził ją z tyłu spodni.

***

Na początku nie wiedziała , ze w ogóle sie obudziła. Bo jedyne co widziała to otaczającą ją czerń. Dopiero po chwili dostrzegła migoczące niewielkie światełko. Przez ułamek sekundy zastanawiała się czy nie umarła. Jednak suchość w gardle i piekący ból w całym ciele , przywrócił ją do tak nie chcianej rzeczywistości. Obróciła głowę w prawo , zobaczyła na nim wodę i jakieś bandaże. Dopiero po chwili dostrzegła , ze nie jest ani w szpitalu, ani w domu, tylko w jakimś dziwnym miejscu. „Nie tylko nie to”- pomyślała spanikowana. Podniosła się gwałtownie. Zakręciło jej sie w głowie , a w ramieniu pojawił się nowy ból. Wstała i rozejrzała się po pomieszczeniu. Nie wyglądał jak rządowy. Jej tętno uspokoiło sie na chwilkę. Jednak dalej nie poznała miejsca gdzie sie znalazła. Każdy krok był dla niej ciężki i trudny , ale wiedziała , ze musi znaleźć w sobie wystarczająco dużo siły. Podeszła do biurka z komputerami. Poruszyła myszką jednego z nich , jednak na ekranie zamigała tylko zwykły pulpit ,podobnie zrobiła z trzema innymi , tylko na jednym z nich zamigotał program hakerski , umożliwiający zmiany danych , różne fałszerstwa , dobrze zna tą charakterystyczną zielonkawoczarną grafikę. Domyśliła sie ,ze to musi być ktoś taki jak ona , jednak niepokój nadal nie ustąpił. Na biurku przy komputerach leżało kilka książek. Z jednej z nich wystawał róg jakiegoś papieru. Otworzyła książkę na tej stronie. W środku było zdjęcie. Jej powieki rozszerzyły się gwałtownie, a w gardle poczuła jeszcze większą suchość. „Nie to chyba jakiś chory sen. Zbudź się , zbudź się. Proszę”
Nie mogła uwierzyć w to co widzi. Na zdjęciu była E.V w objęciach Gryffina O'Connera. Zatrzasnęła okładkę książki. Wiedziała co to oznacza , dlaczego tu jest. Rozejrzała się po pomieszczeniu , szukając innej odpowiedzi niż ta , która jej sie nasuwała. Jej wzrok zatrzymał się na ścianie pełnej zdjęć. Nie musiała zbyt długo patrzeć , aby dostrzec na nich parę swoich zdjęć. Wydrukowanych z kamer ulicznych , zrobionych telefonem komórkowym , a nawet jedno ze stołówki w szkole. Spanikowana rozejrzała się wokoło. Wszystkie wspomnienia wróciły do niej jak bumerang. Wszystko , aż do ostatniej sekundy...
-Nie – wyrwało się z jej ust , ale zamiast krzyku wydobył się cichy szept. Obróciła się wokół własnej osi , próbując skoczyć jednak była zbyt słaba. Zamiast tego , zżucia szklany pojemnik.
-Nie , nie , nie....
-Widzę , ze już wstałaś.
Na dźwięk jego głosu jej serce zamarło.

5 komentarzy:

  1. Heh... Znowu pierwsza.... A co do rozdziału.... wow... Niezła akcja... jeszcze nigdy tak dobrze nie czytało mi się Twojego rozdziału... Jestem ciekawa co będzie dalej... Ale nie sądzę, że grozi jej niebezpieczeństwo. Na moje to on się tego czynu nie odważy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A czasami jeszcze tak jest, że jak dwójka ludzi się szczerze nienawidzi (bądź nie przepada za sobą) to między wybucha wulkan pełen namiętności :D Jeszcze będzie tak, że zaczną się kochać na podłodze ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. No, co raz lepiej, co raz lepiej ;) Akcja się ostro rozkręca, podoba mi się to ;P
    Rozdział jak na razie najlepszy :D Nie jestem pewna, czy przy poprzednim rozdziale tego już nie pisałam, ale TEN jest o wiele lepszy ;))
    Z wielką niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. "przybliżyć na mapach Google" nie w :)
    przedewszysktkim razem
    zawibrowała też razem ;d
    Nie będę takich błędów przytaczać, bo kurde zbyt mnie wciąga opis tej walki xd Odpuszczę sobie tu, aczkolwiek trochę powtórzeń jest. I przypadkowe przecinki ;)
    Jezu aleś ją poturbowała! No nieźle... Nie dość, że Ashley tak ją potraktowała to jeszcze Ci z rządu ją zaatakowali -.- A że Gryffin jej nie zabije to w sumie się spodziewałam. Aczkolwiek to pożadanie jej śmierci, które opisałaś mogło wzbudzić błędne przekonanie, że jednak tego dokona. Tylko czy zrobił to dlatego, że się w niej zakocha(ł) czy dlatego że chce patrzeć jak cierpi za życia? ;>

    "odbezpieczył broń i wsadził ją W TYŁ spodni" :)
    niechcianej razem :)
    Oooo mamuniu! To teraz sobie pogada z Gryffinem ;d Ta rozmowa chyba miła nie będzie ;d

    Przepraszam, że tak wolno czytam, ale niestety szkoła się udziela ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak szkoła mi to mówisz ;) Jestem w trzeciej klasie technikum fotograficznego i aktualnie mam praktyki. Pracuję po 7 godzin dziennie w archiwizacji i digitalizacji starych dokumentów, także pracy jest, szczególnie jak dadzą ci książkę z XVIII wieku, która rozpada sie w dłoniach ;) Jestem bardzo wdzięczna Ci za to, że wytykasz mi wszystkie moje błędy ;)Z każdym rozdziałem staram się robić ich co raz mniej, ale nie zawsze mi wychodzi :) Od połowy czerwca zabiorę się już, za poprawianie wszystkich rozdziałów od początku ;) Nie musisz mnie przepraszać, za to, że wolno czytasz te moje wypociny. Ważne, że w ogóle chcesz je czytać ;)

      Usuń