Bolesne zimno przedzierało się przez
jej kość czołową, jakby ktoś próbował zamrozić jej
umysł od środka. Zaczerpnęła powietrza i delikatne uchyliła
powieki. W pomieszczeniu panował półmrok. Jednak mimo
wszystko rozpoznała znajome kształty i zapach własnej pościeli.
Poczuła ulgę, ze po tym wszystkim znalazła się ponownie w
miejscu, które może nazywać domem. Wiedziała również,
ze nie może zostać tu dłużej. Nie mogła narażać swojej rodziny
na swoja obecność. Nie teraz, kiedy tak wiele osób w
miasteczku zna jej tożsamość. Z jej ust wyrwało sie delikatnie
westchnienie, dotknęła dłonią czoła i zdjęła kompres.
Dostrzegła po swojej prawej stronie miskę na szafce nocnej.
Wrzuciła do niej miękki ręcznik, a woda plusnęła z
charakterystycznym odgłosem.
-Już wstałaś- w głębi pokoju
rozbrzmiał zachrypnięty męski głos. Sara zamarła, już dzisiaj
słyszała podobne pytanie. Sylwetka zaczęła podnosić się z
fotela. W mdłym świetle padającym przez zamknięte okiennice,
rozpoznała swojego kuzyna.
-Jared, co ty tutaj robisz ?
Chłopak odchrząknął głośno.
-Pilnuję cię maluchu. Jeszcze dobrze
się nie zadomowiłaś, a już pakujesz sie w kłopoty.
Nawet w tym świetle dostrzegła, ze
delikatnie sie uśmiechnął, ale był on bardzo smutny. Chłopak
podszedł i usiadł na skraju łóżka. Przez chwile w pokoju
było słychać tylko świst oddechów i cichutkie skrzypnięcia
materaca, na którym wiercił sie Jared. Sara obserwowała go,
a na jej twarzy pojawił sie uśmiech. Od dziecka kręcił sie, kiedy
się denerwował. Cieszyło ja to, ze choć ta jedna cecha sie w nim
nie zmieniła. W końcu usiadł z twarzą w kierunku Sary, jednak
nie patrzył jej w oczy. W opiekuńczym geście nakrył kołdrą jej
stopy.
-Jak sie czujesz ?- spytał, delikatnie
dotykając jej zabandażowanej dłoni.
-Nawet znośnie. Bywało ze mną
gorzej. Uwierz mi.
Zdobyła sie nawet na lekki uśmiech,
aby potwierdzić swoje słowa. Liczyła na to, ze chłopak go
odwzajemni. Zamiast tego ukrył twarz w dłoniach, by po chwili w
nerwowym geście przeczesać włosy palcami.
-Przepraszam. Tak bardzo przepraszam
Sara, byłem kompletnym debilem.
-Ale o czym ty mówisz, nie masz
mnie za co przepraszać.
-Jak to nie mam. Odkąd tu przyjechałaś
traktowałem cię jak jakąś rzecz, a nie jak najlepsza
przyjaciółkę, jak członka rodziny. Może gdybym wczoraj,
choć przez chwilę posłuchał jej, a nie skupiał się tylko na
sobie. Na pewno nie leżałabyś tutaj.
-Jared. Skup się, mówisz tak
chaotycznie, ze ledwo nadążam. O kim ty mówisz ?
-O Ashley. Wiem, ze to jej sprawka.
Zawsze znajdzie za kasę jakichś debili, co odwala za nią brudną
robotę.
„No tak Ashley”-pomyślała. Przez
wydarzenia wczorajszego wieczora, zapomniała zupełnie o szkolnym
upokorzeniu. Pokręcała głową i zastanawiała się jak ma wybrnąć
z tej sytuacji, jak wyprowadzić z błędu kuzyna.
-To nie była Ashley, ani jej banda,
czy jak ty to tam nazywasz...-zawahała się przez chwilę- to
zupełnie ktoś obcy i dla własnego dobra nie powinieneś się tym
interesować.
Jared przyjrzał się jej badawczo.
Delikatnie zmarszczył brwi. Po kilku sekundach jego spojrzenie
stawało się co raz bardziej natarczywe, a pionowa kreska na czole
pogłębiała sie co raz bardziej z każdą sekundą. Sarę zaczynało
to co raz bardziej irytować.
-Możesz przestać gapić się w ten
sposób- wzięła głębszy wdech.- Przepraszam ostatnio jestem
nieco rozdrażniona. Po prostu zbyt długo czułam sie jak małpa w
klatce. Nie powinnam na ciebie naskakiwać.
Przyjrzała sie chłopakowi, w ogóle
jej nie słuchał. Tylko wciąż intensywnie się w nią wpatrywał.
Mimo panującego półmroku miała wrażenie, ze stara się
wejść w głąb jej duszy. Tak jakby próbował z niej czytać.
Już wcześniej to podejrzewała, ale teraz miała szansę to
sprawdzić. Był bardzo skupiony, jeżeli jest tak jak myśli, to to
jest jedyna szansa aby to sprawdzić. „Jared przestań się gapić”-
dała mu jasny i wyraźny przekaz myślowy, jeszcze nigdy nie starała
się tak bardzo, aby ktoś ją usłyszał. Nie minęły cztery
sekundy, a brunet powrócił do rzeczywistości.
-Przepraszam. Zamyśliłem się.
Mogłabyś powtórzyć.
Jego głos był jeszcze bardziej
zachrypnięty, ale tym razem towarzyszył temu lęk i cicha, ukryta
ekstaza. W tym momencie była zbyt osłabiona, każdy nawet
najgorszy czytacz, mógł z jej umysłu wyciągnąć wszystkie
informacje i tak cieszyła się, ze jakimś cudem przeżyła skok.
Bała się tego co zobaczył w jej umyśle. W głębi serca miała
nadzieję, ze potrafi odczytywać tylko teraźniejsze informację,
jeżeli potrafi przenikać, poznał o niej najgorsze fakty, każdą
historię, która próbowała ukryć głęboko, o której
chciała zapomnieć. Nie zastanawiała sie zbyt długo, czy odkryć
przed nim jego własny, a jednocześnie swój sekret.
Wiedziała, ze nie będzie mogła go zbyt długo okłamywać.
-Mówiłam do Ciebie – zrobiła,
krótką pauzę- w twoich myślach.
Jared spojrzał na nią, jednocześnie
nabierając głośno powietrza i wypuszczając go z lekkim drżeniem.
Wstał gwałtownie z łóżka i przeszedł na drugi koniec
pokoju. Po upływie parunastu sekund, stanął do niej tyłem,
opierając się o okiennice.
-Kiedy sie domyśliłaś ?
-Miałam takie podejrzenia, odkąd
zawiozłeś mnie do szkoły. Prawdopodobnie gdybyś tak nerwowo nie
zareagował, to być może uśpiłbyś jakoś moje przypuszczenia.
Brunet odwrócił się ponownie w
jej stronę, opierając sie plecami o okiennice. Spojrzał w
przestrzeń ponad nią.
-Dobrze pamiętam, ten dzień kiedy
powiedziałem ci o tym. Byliśmy tacy mali, nieświadomi. Nie
wiedzieliśmy jak wygląda prawdziwe życie. W tedy nie czytałem
jeszcze w myślach, to przyszło znacznie później. Nigdy nie
zapomnę tego jak siedzieliśmy na plaży, a ja unosiłem krople
wody, o dziwo spokojnego w tym dniu Bałtyku. Patrzyłaś jak
zaczarowana, a ja cieszyłem się, że nie byłaś przerażona jak
moja mama. Powiedziałaś wtedy, ze Bóg dał mi ten dar w
jakimś ważnym celu, po to aby chronić to co najważniejsze.
-Pamiętam. Teraz już pamiętam. Czuje
się dziwnie, wydaje mi sie, ze nie mogłam o tym zapomnieć.
-Może dlatego, ze kilka dni później
zmarł twój tato.- Sara wzruszyła ramionami i poruszyła sie
niespokojnie. Nie lubiła tego tematu, nie lubiła wspominać o
tacie, mamie, ani o życiu w Polsce, czuła się wtedy tak pusta w
środku, jakby była tylko lalką. Próbowała szybko zmienić
temat.
-Hej, nie wiedziałam ze twoja mama
wie.
-Wie o mnie i o tobie chyba też.
Ostatnio próbowała mnie podpytać, ale ja do dzisiaj nic nie
wiedziałem. W przeciwieństwie do mnie, nie pochwaliłaś się
swoimi zdolnościami w dzieciństwie.
-Bo w tedy ich nie posiadałam- Jared
prychnął – Naprawdę. Coś zaczęło się ze mną dziać dopiero
gdy miałam 14 lat.
-Jak to możliwe ? Więc dlaczego ja...
?
-To zależy od organizmu, niektórzy
mają dopiero 16 do 18 lat jak zaczynają, ale już do końca życia
są kategorią „ Z” bardzo słabą. Nie wielu z nich się
rozwija. Ale to dłuższa historia i obiecuję, ze kiedyś ci ja
opowiem. Muszę jednak jeszcze wypocząć, zanim się wstanę z tego
łóżka o własnych siłach. Powiedz mi oprócz
telekinezy, posiadasz jeszcze zdolność czytania w myślach. Jak to
wygląda, musisz kogoś dotknąć, widzisz tylko teraźniejszość,
czy tez przeszłość i wszystko co ukryte.
-Powiem ci wszystko, ale nie mów
do mnie jak lekarz do pacjenta w psychiatryku.
-Przepraszam- powiedział z
zakłopotaniem Sara .–Stary nawyk.
Chłopak zaśmiał się.
-Do dzisiaj potrafiłem tylko wyłapywać
myśli. Jakieś strzępki. Ułatwiało mi to życie w wielu
sytuacjach i jak do tej pory zupełnie wystarczyło. Dopóki
nie dostrzegłem cię dzisiaj ze swojego balkonu, jak leżałaś na
piasku. W pierwszej chwili chciałem krzyknąć coś durnego,
myślałem, ze jesteś pijana, przynajmniej ja bym tak zrobił po
czymś takim, a w dodatku byłem na ciebie wściekły bo szukałem
cię całe popołudnie. Jednak w tym samym momencie poczułem coś
dziwnego. Przerażający ból rozlał się w moim ciele,
kawałki myśli przypominające puzzle próbowały się dobić
do mojego umysłu. To było chaotyczne i przerażające. W tych
kawałeczkach widziałem dużo krwi, jakieś strzępki wydarzeń.
Jedne były wyraźne inne bardziej rozmyte. Nie zastanawiając się
dłużej, teleportowałem się do ciebie. Byłaś blada i cała we
krwi. Myślałem, ze zaraz umrzesz. Cały czas przesyłałaś mi
jedno intensywne zdanie „Nie mogę się teleportować, to mnie
zabije”. Nie wiedziałem co robić. Zaniosłem cię szybko tutaj.
Próbowałem dodzwonić się do ojca, ale miał operację, mama
gdzieś wyjechała. Nie chciałem byś odeszła. Gdy usłyszałem
twój oddech, bardziej wyraźny i spokojny. Potraktowałem to
jak drugą szansę od losu. Chciałem wszystko naprawić. Gdy tak
siedziałem w tym fotelu i patrzyłem na ciebie, byłem przerażony,
ale czułem też dziwny rodzaj szczęścia jakby ekstazę. Czasami
miałem ochotę wylecieć na plaże i wydrzeć sie na całe gardło.
W tak beznadziejnej sytuacji, mój dar się zmienił. Nie tylko
dotykałem twojego umysłu, ale i uczuć. Wiedziałem o czym myślałaś
i co czułaś. Choć nie zawsze miałem połączenie. Czasami była
to kompletna cisza lub jakiś pojedynczy impuls.
-Przenikanie z telekinezą- powiedział
jakby bardziej do siebie Sara.
Brunet spojrzał na nią jakby
powiedziała do niego coś w chińskim języku.
-To co dzisiaj doświadczyłeś,
fachowo nazywa sie przenikaniem. Wnikasz do czyjegoś umysłu,
odkrywasz wszystko co ukryte. Myśli można łatwo zataić, emocji
niestety nie. To bardzo fascynująca i niebezpieczna zdolność.
Łatwo się w niej zatracić, trudno uzyskiwać kontrolę nad samym
sobą i otoczeniem. A ta zmiana o której wspominałeś to
inaczej faza. Twój dar osiągnął kolejny poziom. Jak poczuję
sie lepiej, pomogę ci sie z tym oswoić. Sprawdzimy na którym
jesteś etapie.
-Skąd tyle o tym wiesz ?
-Życie mnie wiele nauczyło.
Powiedzmy, ze miałam okazję poznać kilku nam podobnych. Nie mogę
powiedzieć Ci nic więcej. Nie dzisiaj. Myślę, ze nam obojgu
przyda sie jeszcze trochę odpoczynku.
Jared kiwnął głową i ruszył w
stronę drzwi. Gdy jego dłoń dotknęła klamki, w jego umyśle
rozbrzmiały ciche słowa „Dziękuję, ze mnie uratowałeś”.
Odwrócił się i spojrzał na Sarę. Była bardzo spokojna.
Wiedział, ze wypowiadając te słowa już zasypiała. Nie wiedział
natomiast, dlaczego po jej policzkach zaczęły spływać łzy.
Próbując odnaleźć odpowiedź, odkrył, że jej umysł
ponownie stał sie dla niego zamknięty. A tak bardzo chciał
dowiedzieć, dlaczego zabiła ta piękną dziewczynę ? Spojrzał na
nią po raz ostatni i wyszedł cicho zamykając drzwi.
***
Dochodziła już 5 rano, a Will wciąż
nie mógł spać. Zaniepokojony spoglądał na zegarek. Każda
minuta, dłużyła mu sie jak godzina. Dzwonił do niego tyle razy i
za każdym słyszał to samo, „Abonent poza zasięgiem”. Istnieje
tylko jedno miejsce gdzie może być. Zastanawiało go jednak,
dlaczego tam jest ? Dzisiaj wieczorem słyszał w pracy, jak kilku
chłopków ze szkoły gadało o zaginięciu Sary Grey. Ponoć
rodzina wszędzie ja szukała. Jednak jeżeli jest tam gdzie on
myślał, to raczej nikt jej nie znajdzie. Zanim podjął ostateczną
decyzję, wybrał jeszcze jeden numer. Z głośnym westchnieniem,
nacisnął czerwoną słuchawkę. Sary telefon, również
milczał. Nie zastanawiając się dłużej. Wstał, włożył na
siebie ulubione przetarte dżinsy i wczorajszy t-shirt. Cicho
skradając się, wyszedł z domu. Odpalił samochód i na samym
sprzęgle odjechał parę metrów, dopiero przy domu sąsiadów,
odważył sie nacisnąć na gaz. Tak jak podejrzewał huk silnika
starego camaro, rozniósł się po okolicy. Miał nadzieję, ze
nie obudził najważniejszej osoby, swojej własnej siostry. Nie
chciał tłumaczyć sie Barbarze, dlaczego szuka Gryffina. Ona i tak
powiedziałaby mu to co zawsze „To nie nasza sprawa, mamy dość
własnych kłopotów. Niech robi co chce”. Według Willa
pozwolić Gryffinowi robić to co chce, to tak jakby rzucić zapałkę
do karnista z benzyną. Sam nie wiedział, czy jego przyjaciel juz
nie odpalił tej zapałki.
Jechał prawie czterdzieści
minut, dopóki nie znalazł się w zupełnie innej
miejscowości. Wjechał na drogę prowadzącą na dziką plaże, z
której od lat nikt nie korzystał. Przez miejscowych była
nazywana „Zatoką śmierci”. Ze względu na rekiny, nie było to
jedne z najprzyjemniejszych miejsc na kąpiel czy romantyczny piknik.
Wyszedł z auta , zamknął oczy i skoczył.
Pierwsze co usłyszał to dźwięk
tłuczonego szkła, a następnie wystrzał. Coś ścisnęło go w
żołądku, a w gardle pojawiła się piekąca suchość. Miał
nadzieję, ze nie zobaczy tego przerażającego obrazu, tego jak
walczą. Ruszył przed siebie, podążając za dźwiękiem. Co jakiś
czas, ku swojemu zdziwieniu potykał się o puszki, lub jakieś
papiery.
Poranne pustynne słońce,
oślepiło go, dopiero po chwili dostrzegł swojego przyjaciela,
strzelającego do pustych butelek po piwie. Już dawno nie widział
go w tak opłakanym stanie. Ostatni raz był w takim amoku zaraz po
śmierci E.V. Rozejrzał się nerwowo w około, ale nie dostrzegł
nigdzie ciała Sary, ulżyło mu ale tylko trochę, nie miał
pewności czy nie ma go gdzieś w budynku.
-Gryffin- powiedział Will spokojnie,
ale na tyle stanowczo aby zwrócić jego uwagę.
Brunet gwałtownie odwrócił sie
i wycelował w przyjaciela.
-Ach to ty. Wilhelmie stary
przyjascielu, szemusz to zwdzieszam ta wizyte.- Mówił tak
szybko i takim bełkotem, ze rudowłosy ledwo rejestrował to co on
mówił.- Poszczeka...Mócisz ze mną wypić, za
najwikszą poraszkę mego zycia. Choć walniemy sobie drina.
Podszedł do niego pociągnął go za
rękaw do budynku. Ledwo trzymając sie na nogach. Przyniósł
kolejne butelki, jakiegoś alkoholu.
-Myślę, ze tobie to juz chyba dzisiaj
wystarczy.
-Bzdura.
Trzęsącymi się dłońmi próbował
otworzyć kapsel od butelki. W tym czasie Will rozejrzał sie po
pomieszczeniu. Panował tu totalny bałagan. Wszytko było
porozwalane. Poprzewracane stoły, pozrywane plakaty, potłuczone
szkło, a nawet rozwalony monitor komputera. Znał ten układ,
widział go nie raz. Zawsze wygląda tak każde jego mieszkanie,
kiedy on wpada w szał. A to oznacza dwie rzeczy : nie zabił Sary,
lub dowiedział się czegoś o czym nie miał pojęcia, a nie chciał
wiedzieć.
-Gryffin co sie stało ?
-Nic wszytko jest po prostu świetnie.
Uratowałem tej dziwce dupę, tylko po to aby dowiedzieć się, ze
zabiła moją E.V tylko dlatego, ze w jej pojebanej psychice ona ich
zdradziła. Rozumiesz to Evelyn zdrajczynią, to tak jakbyś
powiedział że papież jest gejem. To chore i niedorzeczne i
totalnie popierdolone- Will zacisnął usta w wąską linie, juz
kiedyś podejrzewał, ze E.V nie jest takim aniołem za jakiego
wszyscy ją mają, widział w jej oczach, to jak manipulowała
otoczeniem. Nie powiedział nic jednak pozwolił mu kontynuować.- A
wiesz co jeszcze mi powiedziała. Była nakłaniaczką, a co
piękniejsze były przyjaciółeczkami i razem mieszkały w
domku dla świrów z wydziału. A i w dodatku miała mnie
zabić. E.V i zabijanie z zimną krwią. Pamiętasz jak się krzywiła
i wściekała jak wykańczaliśmy ludzi i jeszcze byliśmy z tego
dumni. Te jej długie kazania na temat tego, ze zemsta i mordowanie
wcale nie są rozwiązaniem- Gryffin roześmiał się głośno-
Głupszej historii, tylko po to aby ratować tyłek nie słyszałem
nigdy. Chciało mi się rzygać, gdy patrzyłem na nią, jak mówiła
do mnie, jak robiła wszystko aby tylko wyjść stąd żywa. Wiesz
mam nadzieję, że zdechła podczas skoku. Gdybyś widział jak była
słaba, ledwo trzymała sie na nogach. Teleportacja na przestrzeni
tylu tysięcy kilometrów, powinna mieć tylko jeden skutek.
Śmierć, komiczną w dodatku, bo przez własne zdolności. Ale wiesz
nawet jeśli żyję, nie odpuszczę jej dopóki mi nie powie
całej prawdy, nie tej durnej bajeczki i nie dam jej spokoju dopóki
nie odkryję prawdy o E.V. Gryffin wybuchnął śmiechem szaleńca.
Z całego tego mamrotania. Will
próbował połączyć, wypowiedziane przez niego fakty w
logiczna całość. Zaczął tworzyć pytania np. Przed czym ją
uratował ? Co tak naprawdę powiedziała mu o E.V. ? Rozejrzał się
ponownie po pomieszczeniu. Sądząc po tym jak wygląda jego dom.
Sara musiała powiedzieć mu coś w co choć przez chwilę uwierzył,
po to aby za chwilę utopić ostatnie resztki rozsądku w alkoholu.
Spojrzał na Gryffina ze współczuciem, zasypiał już na
fotelu. Wstał wziął przyjaciela pod ramię i skoczył.
-Jescze ja zabiję- cicho wymamrotał
Gryffin, kiedy ten próbował usadowić go na fotelu Camrao.
Ruszył do domu z nadzieją, ze
jeszcze nie wszystko stracone.
Tfu, co za zwłoka z mojej strony. Cóż, dobrze, że Jared się zmienił, w milszej wersji bardziej przypadł mi do gustu. A z tego Willa to taki kumpel na dobre i na złe, szczerze go podziwiam, że jeszcze z Griffinem wytrzymuje. Ogółem rozdział całkiem dobry, rażą tylko błędy. Jeśli nie masz czasu ich poprawić, to napisz, dam ci moje gg i spróbujemy coś na to poradzić. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńDobry rozdział, opłacało się czekać.
OdpowiedzUsuńCzytałam dzisiaj na lekcji, dlatego nie przytoczę jakoś błędów, ale wiem, że kilka znalazłam. Między innymi kanister. źle napisałaś :D
OdpowiedzUsuńOprócz tego w pewnym momencie ciągle używałaś słowa "coraz". Więc błąd, ponieważ dużooo powtórzeń :)
Zachowanie Jareda, bardzo w porządku. Jest dobry kuzynem. Myślę, że jeszcze się z Sarą dogadają i jakoś wrócą do przyjaźni z dzieciństwa. Podoba mi się to, że ma akurat takie zdolności. Na pewno będą one przydatne. Sama czasami chciałabym wiedzieć co myślą inni...:)
A Gryffin? Oj nie wydaje mi się, żeby jego zachowanie wyglądało tak tylko i wyłącznie dlatego, że Sara tak mówiła o E.V. Przejął się, bo w głębi duszy wie, iż jest to prawda. A tak na marginesie to gdyby chciał zabić Saręto zrobiłby to już tysiąc razy. :)